W strachu
wybacz nie ma dość odwagi
na mieście tyle miejsca jedynie ja
nie zmieściłbym się przy tobie
wybacz mój strach
kiedyś przestanę się bać
lęk w oczach dokonała cisza
w pokoju przytłaczająca ściana
zbyt blisko
chłód gorszy niż zwykle
podobasz mi się
nie liczy się więcej nic prócz barwy w twoich oczach
więcej nic
ulotny czas zabierze cię ode mnie
straconą szansą podzielę ze strachem
nieśmiałość zabija we mnie
kogoś innego takiego jak ty
zdobędę się wejdę na szczyt
by ramieniem objąć cię
tak na zawsze
pozostać w tej epoce