Lekkość
w warstwę brudnego śniegu
a Ty masz ciepły uśmiech
kilometry od brzegu
i laskę cud wanilii
i plecak pełen zburz
i oczy pełne marzeń
zostaw mnie, odejdź już
Patrzyłaś w moją stronę
choć nigdy nic nie miałem
patrzyłaś jasnym wzrokiem
a ja posłusznie stałem
zalał mnie zapach kwiatów
otulił ciepły koc
zostaliśmy tam razem
przez jedną dziwną noc
Gdy przyszedł dzień następny
z nim fioletowy brzask
nie byłem już posępny
wśród brzęku szkieł i rac
wyjęłaś nóż z mej dłoni
a w ręce dałaś jabłko
zabrałaś smak niedoli
wręczając blask poranków