momenty
rozgrzane upałem pinie
nasycają powietrze sosnową wonią
rzucając na wyschniętą ziemię
rozedrgane cienie
pod urwiskiem
niebieskość i szmaragd
burzy się wśród skał
boczny wiatr
zaczesuje falom grzywy
przejścia nie ma
cofamy się
rozdeptując własne ślady
znajdujemy nasze miejsce
gdzie złoto lśnią refleksy
już niedługo morze i niebo
okryją się różem
płynne przejście odcieni
zarumieni policzki
kiedy spadnie na nie czułość
niespieszna jak tubylcy
(czerwiec 2024)