Spowiedź
Pozostaję pośrodku próżni
Pustka, cisza, ciśnienie
rozsadza mi czaszkę
Przygniata, karze myśleć
Chwile złudne, piękne, złe
Nagły powrót pamięci
Śmierć odebrała mi Ciebie
Tak blisko
Twoje zimne ciało
Sztywne, sine, pozszywane,
sińce, blizny tworzą obraz niczym w awangardzie
malutkie rączki, krew pod paznokciami,
zapadnięta klatka piersiowa,
nóżki nienaturalnie powykręcane,
delikatne rysy młodości na twarzy
Ułamek sekundy, kruchość
Twój mózg rozbity na drzewie,
wnętrzności gnijące na zewnątrz,
grymas śmiertelnego bólu
zmasakrowanej twarzyczki
Koniec, gaśnie światełko
Krew, łzy, rozpacz najbliższych
Obok czarna postać klęcząca nad ciałem
niezauważona, cicho odbiera mi Ciebie
Z dziecinną naiwnością podążasz w nieznane
z dala od rzeczywistej czerni
mój świat przykrywa ciemna chmura
Twój poza granicami nędzy i rozpaczy
niewinna duszyczko, kruszynko...
cichutko łkam
nad Twoim grobem
skruszony ojciec
kierowca samochodu