COVID zabrał nam normalność
A tam nie samolotów ani po nich śladów
To znowu jasny znak, że graniczne mury
Wciąż oddzielają nas od naszych sąsiadów
Przeglądam Internet i słucham nowych wieści
Ale one nie pomyślne, a krzywa stała się prostą
Nie widać wierzchołka lecz jeszcze więcej złości
Że nasza normalność porzuciła nas wiosną
Każdy sobie wrogiem, każdy w swoim bunkrze
Nikogo nie przytulisz ani nie ręki nie podasz
Może zarażony, może wkrótce umrze?
Więc siedzisz w czterech kątach choć piękna pogoda
Nie ma już spotkań i nie ma już przyjaciół
Nie wolno iść kina, na koncert, na wystawę
nikt tego nie doceniał i na to nie patrzył
Bo kiedy była normalność, było to takie normalne
I nie będzie wakacji w słonecznej Italii
Bo tam panna śmierć śmieje się radośnie
Choć ją chorzy o zdrowie na kolanach błagali
Lecz ona swoją kosą wciąż buja bezlitośnie
To nie jest już koszmar, to jest rzeczywistość
W świecie zgniłych wartości, pogoni za wygodą
I ta trzecia wojna wskazała oczywistość
Że wolność i stabilność były ulotną przygodą
Przychodzę do pracy i odkażam dłonie
Do trzydziestu liczę w myślach, pomału
Gdy wracam do domu także to robię
I wpadam w histerię, że za krótko, za mało
Ekonomia tonie, spadki i niepewność
Etaty skreślone i nie ma już dobrych pomysłów
zamknięte biznesy to taka obecna codzienność
i nie da się już słuchać tych rządowych wymysłów
i pięknych sloganów jak tarcze pomocowe
tak jak mafia co ofiarę w betonowe buty ubiera
takie to dla rodzimego biznesu koło ratunkowe
polski rząd rzuca i gospodarkę swą wspiera
Ja idę z psem na spacer, błąkam się po lesie
Z daleka pozdrawiam nieznanych mi ludzi
Pytam się lasu, ,, czy kiedyś jeszcze
normalność i życie do miast powróci’’
Łapię każdy oddech, nie mając świadomości
Czy płuca zostały już ukoronowane
Cieszę się dniem, choć brak już radości
Gdy życie śmiercią zostało wyściełane