zrozumieć i dorosnąć
z cienia nieporządku
własnego
zatrutego jadem
okaleczonego umysłu
stopniowanym w tragedii
człowieczej
nierozsadnego niezrozumenia
bytu nieprzeniknionych tragedii
własnych
ukryłam
wrzawę ckliwych myśli
stępionych
okaleczonych złym słowem
zlęknionych monologów
w zaściankach brudnej ironii
budzących codzień
utrapienie
smutek i waśń
na przemian
spaliłam
napięty stosunek
z niezgodą
obojętność na piedestale
własnych słabości
potyczki z samą sobą
w rozłamie życia
utkane ścieżki
bezowocnie hołubione
i zakłamane
i wtedy wyszło słońce...
© Małgorzata S'n