Diabeł Herberta i Kornela Passer
Nie jest on wprawdzie groźny, ale taki nawet przyjacielaki.
Smutny, a zarazem wesoły,
gdy kurczą się jego rogi
wbrew jego woli.
Niby zaprzestał pokus,
ale zaraził mnie bólem głowy
i smutkiem.
Dlatego idąc ulicą
widzę odbite w kałużach
zatroskane obłoki
i ciemniejące za horyzontem
cienie marzeń.
Aby go przegonić
nie upiję go winem,
ale nakarmię ciszą.
Być może wtedy
rózowe skrzydła płuc
nie będą już biły po oczach?
