Emy
Miała kręcone włosy i uśmiech, który odebrał mi śmiałość
Chciałem wyjawić jej wszystkie swoje prawdy
Chciałem odkryć przed nią wszystkie swe sekrety
Ale musiałem milczeć.
Była zbyt doskonała, bym odważył się jej pragnąć
Zerkałem tylko w jej oczy i próbowałem zrozumieć
Dlaczego jest dziś u mnie, a nie w miejscu
Gdzie płomień świecy tańczy w rytm głośnych śmiechów
A wino nie smakuje tak gorzko.
Powiedziała, że dzisiaj nie chce spać sama
A spowijała ją wtedy cała niewinność tego świata
Wiedziała znacznie więcej niż ja, rozumiała więcej niż ja
Ja dostrzegałem w niej tylko marzenie
Zbłąkane w rzeczywistości.
Słodycz jej ust przywodziła na myśl
Pierwszą miłość – mądrą i naiwną, gwałtowną i czułą
Chciałem chwycić ją za rękę i zabrać w miejsce
Skąd łagodny wiatr odpędza wstyd i niepokój
Tylko że ja nie znam już takich miejsc.
Następnego dnia przyszła do mnie znowu
Tym razem pewniejsza i znacznie bardziej świadoma
Iskierki tańczące w jej oczach rozświetliły mrok
A zapach jej skóry zastąpił wszystkie złe wspomnienia
Przynajmniej na chwilę.