Miasto bez imienia
Na tabliczkach blizny,
rdza zdrapała pamięć.
Tutaj mieszkali ludzie
mieli twarze i imiona
echo wraca do pustych okien
nic nie mówi
Na placu była fontanna,
albo studnia,
albo rana w ziemi
Sklep otwarty na wiatr.
Półki pamiętają ciężar chleba,
kurz pisze słowa
rachunek
bez sumienia
Wszystko za darmo.
Wszystko za wszystko.
Odchodzę z miasta bez imienia.
Za plecami cisza
boli.
Idę przez siebie
przez cudze podwórka,
szukając drogi
Idę.
Miasto zostaje
bez imienia.