Słucham
Drapie palce i ściskam dłoń, robię się nerwowa.
Nagle świat wydaje się gorszy, nadzieja gdzieś ukradkiem wychodzi, serce zasuwa rolety i gasi światła, zostawia tylko malutką świeczkę na środku pokoju.
Słucham Cię dalej, a moje ciało kurczy się i znów wydaje mi się że mam pięć lat i nie rozumiem.
Słucham Cię i co chwilę zerkam na Ciebie, na twoje gesty i twarz i jest mi przykro.
Nagle moje słowa nie mają znaczenia, nie liczę się ani ja, moje ciało ani moje myśli ani nic co mnie dotyczy bo mówisz Ty.
Twoje słowa ranią moje uszy i ciało, jednak musze przytakiwać.
"Ludzie są źli, świat jest teraz zły, kiedyś było lepiej...."
Świeczka powoli gaśnie, moje ciało marźnie mimo że serce pracuje za trzech.