Mamo, córko Boga
w ciągłych katuszach,
zamknieta w ramach,
jest ciągle sama..
Ty ją zamknąłeś,
o Wielki Boże,
karząc Adama,
na twoim dworze
i nas...
Ty ją zraniłaś,
a sama rodziłaś,
bo dusza w kościele,
zbawiona ma być,
a teraz?
I tak nieustannie,
nie patrzy nikt na mnie,
ja sam, jak idiota,
wylewam swe życie,
do śmieci...
A ból zachłannie,
nie puszcza mnie wcale,
gdy budzę się rano,
chce pić...
Złakniony kontroli,
jak rzeźnik w kaftanie,
już gasi latarnie,
wśród psów...