metropolis
Betonową dżunglą
Tylko ludzkim
Zoo
Okna nie powinny mieć szyb
Tylko kraty by nazywać
Rzeczy po imieniu
Drzwi otwarte na oścież
Powinny być może wtedy
Poczucie posiadania
Gdzieś by się ulotniło w chmury
Jak balon kłamstw cywilizacyjnych
Napełniony obietnicami
Harmonia nie jest tam gdzie
Mieszka wygoda i prostuje
Schodzone nogi
Tylko w centrum nienazwanego
Gdzie można wyprzeć się oczekiwań
I niewiedzy
Wyparłem się przyjaźni w kategoriach
Daj coś za coś odlub polub
Znajomości za piękny uśmiech i
Ubiór na pokaz
Przybrałem szaty dzikiego i
Odszczepieńca lubując się w romansach
Z rzeczami nabytymi
Ludźmi mijanymi jak dni noce
Jak słońce i księżyc razem
Tańczące na liniach styku
W przelocie serdecznej obojętności
Z asem w rękawie ostrym jak nóż
W oddzieleniu od siebie
Wynaturzeniu wszelkich mas
Funkcjonujemy jak dysfunkcyjne
Roboty w mechanizacji postępu
Z gwiazdkami ale nie na niebie
Nie dla siebie
Niebo jest czarne ocenione
Coraz mądrzejsi zawężamy perspektywę
Tego co utraciliśmy
Dumnie krocząc jak czołg przez las
Poprawiając wszystko na swoje jak
Mrówki w kosmosie