Strumienie trwogi
wieczór, w jego towarzystwie cichy głos,
jakoby stłumiony
szept.
Przepływa dreszcz,
gasząc w
niepoznanej ciszy
świecy woskowej płomień. Samotność?
Obecnie definiowana jako niepoznana otchłań.
Pustka swą wszechobecnością, przeszywa duszę,
oblepia przestrzeń białych ścian.
Dźwięk pulsującej krwi
drąży drogi w zmęczonym umyśle.
Cierpienie, obraca się w proch.
Ulatniają się pokłady myśli bolesnych.
Blask nocnego księżyca obraca cierpienie w proch, na sygnał modlitwy.
Z szelestem powrócił płomień woskowej
świecy,
roztlony przez płynącą pustkę.
Ówczesny krzyk,
opętanej duszy
przeistacza się
w szept.
Czy to słyszysz?
Krzyczy każda
komórka ludzkiego
ciała, mięsa,
sterty kości ludzkich, antyludzkiej egzystencji.
Czy to słyszysz?
W strumieniach trwogi
po kamieniach dna rzeki
w mule egzystencji z nieokiełznaną
prędkością płynie
sztuka snu
wiecznego.