X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Immersja II (proza)

Wiersz Miesiąca 0
wolny
2022-04-22 00:48
Powiedz mi… Co mi możesz powiedzieć? Milczysz. Słyszę wciąż czyjś oddech. Dobiega zza ścian, z każdego zakamarka bezwzględnej nocy. Czy jest tu, ktoś? Czy, ktoś tu jest? Milczenie rozsadza mi czaszkę pulsującym zrywem melancholii. Drgający blask dopalających się świec rozwiewa całun śmierci, której szept wychodzi jak syczący wąż z mroku drugiego pokoju. Nieustanny monolog, szmer, piskliwy szum trawiącej mnie gorączki… Pełgające plamy tańczą, płoną na krawędziach książek, drewnianej klepce, pustych fotelach… I płoną we mnie, w pustce niepamięci, resztkach dawnego życia... Czy, ktoś tu jest?
Ogarnia mnie chłód, piwniczna woń rozkładu. Spójrz na mnie, właśnie pełznę w kierunku n i c z e g o… Wydają się wypełniać przestrzeń czyjeś nieśpieszne kroki… Nasłuchuję… To nic. To, tylko bicie mojego serca albo echo serca mojej umarłej niedawno matki. Stanęło na wieczność. Usnęło na wieczność. Pamiętam, że jej dusza wymknęła się przez otwarte okno, przysiadłszy chwilę na parapecie, odwracając się ze smutnym wzrokiem pożegnania, tak, jak żegna się kogoś na zawsze. Na nieskończone zawsze. Na miliardy miliardów... Na potęgę wszech-nocy…

Liczę słoje w dębowych klepkach. Obrysowuję je palcem. Słoje czasu i umierania. Przede mną wznosi się do nieba noga stołu niczym mityczna Wieża Babel. Nie mam siły podnieść głowy. Przynajmniej na razie. Może później spojrzę wysoko w niebo, prosto w wiszącą lampę żyrandola, w rdzawe obłoki sufitowych zacieków, z których padają nieustannie krople deszczu… kap, kap, kap… kap… kap… Gdzieś coś się przemienia w melancholii mroku. Ulega metamorfozie. Lśnią przed moimi oczami wirujące cząsteczki kurzu. Mżące piksele pustki i samotności. Wzbiera za oknami wiatr. Wzrusza gałęziami dębów, kasztanów…
Wspinam się po kaloryferze, po plątawisku bulgoczących żeliwnych rur… Patrzę na wszystko z wysoka, ze szczytu mojego jestestwa. Puste fotele, kanapa i stół, regał z książkami, sine lustro martwego kineskopu z odbitym obrazem jakiegoś zdeformowanego zwidu. Za oknem ulica, szary mur, szpaler drzew. Za murem ogród z rozświetlającymi puste żwirowe alejki lampami. Kamienny staw. Trawniki, zalążki przyszłych kwiatów… Na elewacji zabytkowej kamienicy cienie gałęzi. Czarne prostokąty okien i drzwi… Rozkładam szeroko ramiona i przedzieram się przez rozchwiane gałęzie, gałązki, konary drzew… Przemieszczam się. Płynę w powietrzu z rozwichrzonymi od wiatru włosami. Całkowicie obcy i niewidzialny. Przenikam wszystko jak w potrójnym śnie albo na próbie wniebowzięcia. Przenikam wszystko, nie czując jakiegokolwiek oporu materii… Przenikam ściany, puste pokoje, pracownie, sale. Podążam długim korytarzem, wchłaniając zapach ciszy, kurzu i opuszczenia. Zamknięte, otwarte drzwi… Wszędzie jakieś rzeźby, olejne obrazy, laboratoria badające niegdyś studium ludzkiego osamotnienia, szklane gabloty, medyczne eksponaty, porzucone przeciwgazowe maski, obdrapane, zardzewiałe szpitalne łóżka, poplamione materace z symptomami nieubłaganego procesu rozkładu.

Przytłoczony wielokrotnie spotęgowaną pustką, podążam gdzieś donikąd, gdzieś w mrok, w coś albo w nic. Echo czyichś kroków, oddechów… Trzeszczenie rozsychającej się w świetle księżyca klepki. Jakieś widziadła i cienie, jakieś widma o nieustalonych rysach twarzy. Nie, to tylko moje własne odbicia w obrazach i dźwiękach. Moje własne wyobrażenie, przeznaczone tylko dla mnie i tylko w moim własnym świecie. Wszystko jest zatopione w jakiejś dziwnej zawiesinie meandrującego nieustannie czasu, której nadmiar może doprowadzić do choroby popromiennej. Płynę prosto, to znowu nieco inną drogą. Zresztą wszystko jest tutaj jakieś pogmatwane i przesycone błyskającymi co pewien czas zderzającymi się ze sobą atomami. Słyszę wciąż ten nieustanny szmer promieniowania reliktowego. A więc, sięgam prapoczątków istnienia, prapoczątków stworzenia… Widzę wszystko w jakimś nieokreśleniu, jakbym studiował negatyw nieostrych zdjęć. To znowu widzę ostro w skondensowanej formie. Przede mną jakiś nieruchomy kształt. Posąg z kamienia o znajomym obliczu. Rozpoznaję w nim samego siebie.

Leżę znowu twarzą do podłogi. Obrysowując słoje klepki, nogę stołu… Odwracam się na wznak. Spada na mnie światło. Spotęgowane po wielokroć plamy zacieków zapowiadają deszcz. Za oknem wzbiera szmer nacierającego wiatru. Piskliwy szum buzującej w żyłach krwi…

(Włodzimierz Zastawniak, 2022-04-22)


autor

Ocena wiersza

Wiersz nie został jeszcze oceniony.

Oceny tego wiersza są jeszcze niewidoczne, będą dostępne dopiero po otrzymaniu 5-ciu ocen.

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: czarny


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.



Autor poleca


Autor na ten moment nie promuje wierszy
Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności