Nie jest za późno
Na to, żeby pociągnąć za awaryjny hamulec poezji?
W tym rozpędzonym za bardzo tramwaju?
Tym którym pędzę
Nie wiem dokąd.
Hamulec poezji?
Co ty piergolisz?
Czemu od prozy strofy głupie wolisz?
Takie strofy to kata strofy.
A lepiej było milczeć wyglądając głupio
Niż się poezją tą wynurzyć
I wątpliwości wszelkie co do durnoty rozwiać.
Oj nie krytykuj aż tak skryty krytyku...
Chcę tylko pomyśleć, napisać, a kiedyś może przeczytać,
Coś, co odwróci mą schorowaną uwagę
Od scrollowania filmików i bzdur.
Stąd ten hamulec. Ostatnia deska ratunku.
Brzytwa, której chwytam się ufnie i chętnie.
W każdym bądź razie (nie mów tak)
W pewnym sensie (bo cię osra bocię)
W międzyczasie
W lesie da się
Na polanie
Na kolanie
Wiersz taki płodzić
Beznamiętnie bredzić
I nie ponieść za to żadnej zasłużonej kary.
Bezkarnie i bezczelnie
Beztalencie swoje rozum i rozsądek bezczeszczące
Jak kołdrę z powłoki wywlekam
Niezdarnie i z akceptacją
Porażki na całej linii
Aż do ostatecznej kropki krwi.