Do Salierego
szaleńczym furioso
lotem Ikara
brałem garściami błękitne obłoki
Lecz gdzie się podział Mozart
gdzie targane burzą
karty z nutami
płomieniste koncerty
Krew na fortepianie
dawno zaschła
pamiętliwa surowo osądza
czasem uroni samotną łzę
Śluby i cyrografy
straciły ważność
leżą gdzieś między
listami zakupów a rachunkami
Jednak kiedy spoglądam z tęsknotą
na te dawne słoneczne szczyty
gdzieś w oddali wciąż majaczy
ogniste błogosławieństwo Narcyza.