Biologicznym
Ja mimo pokory wielkiej jak dąb
Stąd mam na imię Bartek
Nie dostałem nawet pół matki
Ani miodu ani mleka
Mam wnętrze beznadziejne
Byle do nadziewania kaszanki
Którą za komuny jedzą pijane mordy robotników
Ja nie chciałem być robotnikiem
Chciałem być tandetnym poetą
Piszącym ballady z szablonów Mickiewicza
A jestem pożywką
Nafaszerwoaną chemią spożywczą
Za to dziękuję rodzicom
Bo ma się tylko jednych
Nawet gdy nie ma się wcale
Choć gdy się nie ma wcale to i tak żrą
Czarną kaszankę moich jelit
Mnie przez życie całe przyszło
Spijać zółć