Królik w zającowatym kolorze (14)
+18
Zreflektowała się, że trochę przesadziła z dniem dobroci dla siostrzeńca, wstała z łóżka i poprawiając ramiączko koszuli nocnej, przywołała Pusię, obwąchującą z uporem kołdrę, pod którą ukrywała się Gabi. Kiedy wyszła z pokoju, w świetle latarni pojawiła się, jak królik z kapelusza, rozczochrana głowa mojej dziewczyny.
- Myślałam, że się uduszę – wysapała ze śmiechem. – Dobrze, że ten kundel mnie nie wyniuchał. Ale byłaby wpadka.- Tłumiąc śmiech, próbowała kontynuować pieszczoty, skupiając się tym razem na mojej klacie.
- Poczekaj – próbowałem wstrzymać zapędy Gabrysi, bo znowu obrała kierunek „na południe”.
Popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Kiedy moja mama miała stłuczkę, ojciec kazał jej wsiadać za kierownicę i wrócić do domu. Inaczej nigdy nie przełamałaby strachu i jeździła jedynie jako pasażer – szepnęła i znowu jej głowa zniknęła z pola widzenia.
Może w tym szaleństwie jest metoda - pomyślałem. Poddałem się więc chwili, próbując zapomnieć, że o mały włos Helena odkryłaby prawdziwe źródło moich jęków. Zwiędły jak trzydniowy koperek „przyjaciel” musiał usłyszeć konspiracyjny szept Gabrysi, bo natychmiast zaczął współpracę z jej boskim językiem. O żesz w mordę! Znowu poczułem się mężczyzną.
Rankiem obudziła mnie krzątanina ciotki i radosne popiskiwanie Pusi, której nakładała smycz. Kiedy towarzystwo wyszło, natychmiast szarpnąłem ramię Gabi.
- Masz piętnaście minut na ogarnięcie się i ewakuację. Musisz wyjść, zanim Helena wróci do domu.
Moja dziewczyna natychmiast podjęła stosowne działania. Niczym pendolino pomknęła pod prysznic i w ciągu dziesięciu minut zrobiła wszystko, co inne kobiety robiły w godzinę lub dłużej. Ja także nie próżnowałem i nie pozwoliłem sobie nawet na rytualne drapanie po jajkach.
Wcisnąłem jej w rękę kanapkę z pokrojonym w plasterki serdelkiem, bo tylko on był w lodówce, poinstruowałem, o której otwierają bar, w którym może wypić kawę i wskazałem miejsce, gdzie ma na mnie czekać kiedy wrócę z pracy. Na zakończenie chciałem jej dać trzy dychy, ale pokręciła głową i uśmiechając się tajemniczo, wyjęła z kieszeni zwitek banknotów. Dużo tego było. I chyba same setki.
- Spoko, mam kasę – pomachała mi przed nosem, całując w jego czubek.
Miałem ochotę poprosić o pożyczkę, bo przez czas spędzony w Lublinie spłukałem się nieco i w portfelu miałem zaledwie stówkę, która musiała wystarczyć do końca tygodnia. Na szczęście w porę się opamiętałem. Oddałem całusa i wypchnąłem ją dyskretnie na korytarz.
Do roboty przyszedłem na czas, ale zamiast szefa był jego wspólnik, którego nie znosiłem z całego serca. Nie dość, że był strasznym chamem, to jeszcze wyglądał, jakby spadł z ciężarówki z burakami. No i te jego obraźliwe teksty. Zero kultury. Czasami aż ręka świerzbiła, żeby rozkroić tego buraka, albo przynajmniej złapać za botwinkę.
On też nie przepadał za mną, odkąd pani Lucyna, jego żona, poprosiła mnie o przeniesienie mebli, akurat wtedy, gdy był w delegacji. Na szczęście nie uległem pokusie, choć kobitka miała wszystko na swoim miejscu i co rusz wypinała swoją kształtną „kanapę”, na której miało się ochotę zlegnąć niezwłocznie. Coś mnie jednak powstrzymywało, i bardzo dobrze, bo facet wrócił niespodziewanie. I choć nie przyłapał nas na gorącym uczynku, to omiótł podejrzliwym wzrokiem kusą spódniczkę małżonki i moją nagą klatę (upał był jak diabli), wyciągając błędne wnioski.
W dodatku, w czasie gdy ja i pani Lucyna działaliśmy w salonie, ktoś ukradł króliki, które trzymał w klatkach w ogródku. Przyszedł dzielnicowy, żeby zrobić notatkę o zdarzeniu, i na pytanie, w jakim kolorze były króliki, odpowiedział, że sześć było białych, a siódmy w „zającowatym” kolorze. Od tego dnia wśród pracowników miał taką właśnie ksywkę. I domyślał się, oczywiście, kto wprowadził ją w obieg.
Wiedziałem, że kiedy Zającowaty będzie na zmianie, moje dni mogą być policzone. I nie myliłem się. Nie dość, że wszystko, co robiłem było na cenzurowanym, przez co robota szła mi jak krew z nosa, to jeszcze sprawa Gabi nie dawała spokoju. Myślałem o niej cały czas, próbując znaleźć najlepsze wyjście z sytuacji.
No i w końcu stało się! Coś źle obliczyłem i zmarnowałem kawał drogiego materiału. Na reakcję Zającowatego nie trzeba było długo czekać. Chwilę po fakcie stał już przy mnie i wgapiał się w moje „dzieło” niczym komornik w szafę.
- Ty ciulu ze wsi, wiesz ile to kosztuje? – wydarł się nagle z pianą na ustach.
Nim zdążyłem coś odpowiedzieć, usłyszałem wyrok:
- Zwalniam cię! I nie pomoże ci Frankowski! Zabieraj tygodniówkę i wynoś się stąd.
W głowie pulsowały mi słowa ciotki Heleny: Zanim kogoś obrazisz, policz do dziesięciu. Przypomnisz sobie więcej wyzwisk.
W tym samym czasie Karol, jedyny porządny gość w robocie, próbował stanąć w mojej obronie, ale Zającowaty zagroził, że jak nie zamknie ryja, to i jego zwolni. Stulił więc uszy i nabrał wody w usta. Ja też nie chciałem, żeby umierał w nie swojej wojnie.
- Słuchaj, Zającowaty - wycedziłem, mrużąc oczy. – Wiem, że w łóżku nie jesteś królikiem, rozumiem twoje problemy z potencją, ale powinieneś udać się do lekarza, a nie wyżywać na pracownikach.
Facet zrobił się czerwony jak beret, zamachnął się na mnie, ale ręka zawisła mu w powietrzu. Nie wytrzymując kontaktu wzrokowego, odkręcił się na pięcie i rzucił krótkie, aczkolwiek głośne: won!
Koniec cz. XIV
Ocena wiersza
Treść
Warsztat
Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.
Komentarze
Kolor wiersza: zielony
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
Pozdrawiam serdecznie
Jak zwykle super proza, świetne porównanie z tym
"przyjacielem, zwiędłym jak koperek":)))
Przeczytałam z przyjemnością i rozbawieniem,
dziękuję, Iwonko, za uśmiech,
pozdrawiam Cię serdecznie i oczywiście 5/6 :)
Marcelek biedny, zawsze niewinny, a jednak podejrzenia niszczą życie :))
No ale przynajmniej Gabi go uszczęśliwiła :))
Z przyjemnością czytam jego perypetie i niezmiennie jestem zainteresowana co dalej :))
Pozdrawiam ciepło - Bezka :))🦋🦋🦋👍5/6
Z resztą mieszkam w ubogiej okolicy i wszędzie się traci pracę podobnie bo wszyscy pracodawcy są jak klony i nie znają innych metod. Ach ten kapitalizm...
Pozdrówki Iwonko :-)
Autor poleca
Inne wiersze z tej samej kategorii
Inne wiersze tego autora
Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.
Szanowni Użytkownicy
Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).
W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.
O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.
Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.
Czytaj treść polityki prywatności