Seneka i Neron
“ Racz mnie Neronie wysłuchać
czyż kogoś o duszy takiego poety
mogą zrażać ludzkie podniety?
Czy mam stąd wnioskować
Że Rzymu istnienia nie zechcesz zachować?
Ach, odsłoń rzesz swe rolety!
Na ulice wyjrzyj, pijanych mężów, rozpustne kobiety!
Za drzwi wyjrzyj, pałac krwią splamiony, straż gotów gilotynować!“
Neron nie wzruszony wzroku nie podniósł
Tłustymi palcami na lutni brzękał
I mówi “ Starcze, jak będziesz tak stękał,
Po matkę, straże zawołam, by cię motłoch uliczny rozniósł,
Milcz! Ja teraz przemawiam! Gdy mnie liryczny prąd poniósł
To nikt z tych ulic nawet na mnie nie zerkał
Dopiero gdy straże zwołałem lud Rzymski się lękał
I na piedestał poezje mą wyniósł!
Gdy strach wpoić trzeba, by poetę lud uniósł
To pogardzam hołotą, bodaj Rzym pękał!“
Seneka z ręką na brodzie opartą wzrok powoli spuszczał
Wieczorem pisma w kąt rzucił do Bogów błagania zaniósł