Szeptem
tu,
na krawędzi nas,
nie chcąc budzić twych powiek otulonych kocykiem.
Delikatnie schowam twą stopę pod nasz czas,
wysuniętą we śnie,
muśniętą szeptem światła lampy nad stolikiem.
Wstanę po cichutku,
na palcach,
patrząc jak śpisz,
prosząc ciszę by dziś szeptem krzyczała.
Zaparzę ci herbaty w naszej kuchni bo dziś,
przemarzłaś smutkiem,
widziałem jak płakałaś.
Usiądę po cichutku,
tu,
na krawędzi nas,
odgarnę z twej buzi miękkie jak szept włosy.
Będę siedział po cichutku,
tu,
na krawędzi nas.
Bezbronny, bez silny, nagi i bosy