Ksiega pierwsza
zamieciono moją ulicę pod dywan
rozrzucono kamienie
a teraz zagarnij mnie
skrzydłem upadłym
chlustem polanej wódki
wzrokiem błądzącym po ścianie
ci bez winy i tamci
Wićka rozgonił wszystkich
lecz chodzi o to by nie wierzyć
ani tym ani kobietom
nie czynić cudów
rozbić w lustrze dzień
i czekać siedem lat na pecha
i niech otworzą granice
bez podróży i marzeń nie da się żyć
szczególnie w jaskrawe weekendy brzemiennego lata
i wolny czwartek gdy Bóg w ciele
rozrzuca pomarańcze
a zgłodniałym kromkę chleba
a i tak o piwo prosić będą
za oknem malowane Podlasie
jak folder z zielonej bajki
o Supraślu Krynkach Bondarach
Lońka otwiera stare drzwi
schowany w pamiętniku fragment życia
Wiecznaja Pamiat w cerkiewnej świecy
ostatnia Panachida