zefir
ulewny deszcz nieustannie pada
w oddali usłyszałam
grafitową mgławice
bryza ani drgnęła
zefir łaskocze moją twarz
rozgonione zawieje szeptane
w żarze spojrzeń
rozgonić bezszelestnie
stąpając cicho przemykając
w delikatności płatków wiśni
muśnięciem spojrzeń
kroplą rosy rozmyślając
w milczeniu chwili
rozerwana w półszeptach marzeń
pochwyć zatracone łzy
chwycić czar wspomnień
moknąć w deszczu zaciekawieniem
w słuchać się w śpiew ptaków
nucić zapomniane szepty
w dotyku szarugi
złapać senny wiatr
moknąć w mżawce