niedaleko pada dystopia od rzeczywistości
Czuję,
Że coś mnie
Tłamsi,
Subtelnie oddaję
Lejce swobody
We własne posiadanie
Czuję
Się wyróżniony,
Kiedy tak lekko
Stąpam po ziemi
Z mózgiem wypróżnionym
Jak po cudnym posiłku
Niepodważalnych kłamstw
To jeszcze
Nie koniec kiedy
Na łonie wynaturzenia
Stąpają słonie
Nowego porządku
A ja
Kres biorę temu
W zgięciach palców
Dopóki mogę,
Przynajmniej słowem
Odeprę opiekę,
Odrzucę atak
Przypuszczę kontr-unik
Już
Biel kości i
Mięsny chwyt
Transportują krew,
Pióropuszą z wdziękiem
Mój protest