Znaki przestankowe
Przed wielką ciszą.
Nastąpi po niej - nic.
Wstrząśniete i mocno zmieszane - ścięgna, nerwy i dusze.
Litry balsamów, tony maseczek, kuracje z mleka, a i tak trzeba będzie się rozstać z opoką egoizmu lub kajdanem niewolnika - ciałem.
Pusta szosa, zapełniona niedziela - terminarz bez przesuwania, dat - każdy dzień jest przestępny
Każda noc jest przestępstwem...
Poławiam srebrnobrzuche śledzie i dorsze, słup księżyca ślizga się ostrzem po strachu odzianym w lichą koszulę nocy.
Poranek? Rutynowe zmartwychwstanie.
Odrysowuję samotność przez kalkę - ciekawy, wyraźny kontur...
Jak dobrze!
Napełniany helem balon!
Czy po angielsku 'hel' to piekło? (A, tylko"przez dwa el"!)
W każdym razie leci we właściwym kierunku.
Do słońca! Żaden człowiek nie jest w stanie go przysłonić.
Piekło czy ten balon?
Żadnych dramatów, wyszarpywanych piędzi.
Niejednokrotnie pisuję wiersze - żaden nie zaznał miłości.
Być może "żaden" jest największym pewnikiem.
Tak jak sen w oceanie, tak jak dyskord ciszy w spanikowanym ciele...
Trzeba się umieć pogodzić.
Ze wszystkim, z trwaniem, z siwym włosem i rozstajem dróg, umarłym swetrem w szafie ukochanej osoby, która odeszła. Bez śmierci.
Droga? Dalej w nas!
Przecinek?
Mnie nie wymieniaj.
Po czym?
Kropka.