Wata cukrowa
by złapać wiatr w żagle.
Tyle twarzy, tylu mężczyzn
a każdy jak owoc zakazany,
mniej lub bardziej dojrzały.
Jedni mili inni fajni,
ciemni, blond i rdzawi.
Nawet tacy co wysłowić
mogą się starannie
i poruszyć lekko serce
lub do łez wzruszyć.
Ale jeden z innej beczki
pojawia się przed oczyma.
Ten błysk, lans ach i ech.
Jak z jakiejś innej krainy,
uderza we mnie
i w myśli się wrzyna.
Posyła uśmiech, czuję ciepło,
chyba coś się wydarzy,
może za minut parę.
- Dzień dobry - rzuca.
- Jaką dla pani?
Zamieram przed sprzedawcą cukrowej waty.