Motyl na piasku
spalonego słońcem wychłostanego wiatrem
ostatnimi siłami przebierał skrzydłami
rozgarniając rozgrzane ziarna piasku
zbyt słaby by się doczołgać do zroszonej trawy
zbyt mało sekund życia zostało by zdążył
mogłem go rozdeptać by skrócić cierpienie
lecz pomogłem zdążyć na tę ostatnią kroplę
obmyty chłodną rosą zalśnił kolorami tęczy
najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek widziałem
i wtedy znieruchomiał spokojny i piękny
na wieki z wyrazem ulgi na skrzydłach
chciałbym by kiedyś gdy przyjdzie czas
ktoś znalazł mnie jak ja tego motyla