przy niej umiera moralność
świat zamiera nieważny
jednym spojrzeniem zakłada kajdany
z duszy robi niewolnika ciała
każe rosę ustami zbierać
chciwie jak Judasz srebrniki
kwiaty w gniazdach całować
i pić z nich nektar bezwstydnie
zmusza by krzyczeć szeptać
rozkazywać i błagać
umierać i rodzić się znowu
paznokciom skórę do krwi rozdzierać
a zęby wbić w szyję jak wampir
chce by miotać się w tańcu
gorącym jak piekło
i cudownie przegrywając z sumieniem
unieść tę chwilę do niebios
potem wypuszcza z objęć
jak morze po sztormie wypluwa rozbitka
lecz z każdym wspomnieniem
nakazuje znów rzucić w kąt życie
i wracać wiernie jak sługa