Zasłona z nici złotych
Zasłona z nici złotych
Odbija promienie
Niczym lustro
Utkana przez Słonce
Samozwańczego krawca
Jeden przyświeca mi cel
Odnaleźć Ciebie, Weroniko
Pośród rozbrykanych ferii barw
Jednak:
Nie sprzyja mi światło dnia
Nie sprzyja fortuna zwycięzcy
Nie dopisuje szczęście złodziei:
Nie porwę Ciebie nawet wtedy kiedy
Noc pościeli nad światem swój czarny koc a
Podziurawiony księżyc milcząca
Będzie trzymac straż
Nawet teraz
Syriusz waruje psim sposobem
Błyskając na mnie podejrzliwie
swoim jedynym okiem
Próbuje sztuki magicznej
Raz, dwa, trzy
Szacher macher
Czary mary
Z czarodziejskiego kapelusza
Wyciągam śnieżnobiałego królika
Ucieka, szukając dziury
Liczy, że znajdzie swoją Alicję
Zasięgne u szeptuchy porady
Podobno leczy choroby
Od razu na wejściu
Słyszę:
"na miłość nie ma rady"
Próbowałem doczesnych eliksirów
Piwo, wódka, wino
Kończyło się na pijackiej egzaltacji
Szeptem i czasem krzykiem
Czynionych wyznaniach
samotnym latarniom
Próbowałem japońskiego sposobu
Wtulić się w Dakimakure
Niby miękko, przyjemnie
Ale coś uwierało
Z krzykiem się budzę
Bo w śnie się błakałem
Po pustych ulicach...
Zasłona z nici srebrnych
Wzrok zachwyca
Gładka jak jedwab
Utkana przez Księżyc
Samozwańczego krawca