Łazarz
zasypia codziennie w tym samym zakamarku
wirtualnego świata.
Wszystko tu wydeptane lakierowanymi butami
przemądrzałych fachowców codzienności.
Ludzie sukcesu, którzy kupują coraz to większe
tarcze zegarków, bo im czasu brak —
na miłość, na radość, na bycie człowiekiem.
„Pies mu mordę lizał!” – gardzą tym, który w sercu
swoim spotyka się z Bogiem.
Ropieje na nim bezsilność i depresja.
Czeka. Czasem trafi na jakiś wiersz mało zabawny,
a czasem na nieznany dotąd przepis kulinarny.
Dziś ludzie umierają w internecie.
Później chodzą na zakupy do sieciowych marketów;
kupują waniliowe lody wnukom albo siadają na ławce
na krakowskich Plantach.
Czasami klęczą w kościelnych ławkach
i liczą koraliki na błyszczących żyrandolach.
Tamci zabiegani piekielnie mają mało czasu ciągle
na myśli o drugim człowieku.
Nie słuchają proroków,
to i choćby ktoś zmartwychwstał
— nie uwierzą.