Pisywacz
dwa promile sentencji.
W mętnym wzroku
obraz wczorajszego lania
głupstw na papier.
Odkąd ołówek wpada w ręce,
nie chodzi prosto
- nie umie trzymać gramatycznego pionu.
Pod powiekami
zmęczenie a w uszach szum.
To słowa szumią cisnące się
na osamotniony pergamin.
Pora odpocząć!
I tak gryzie się z myślami,
potyka o sformalizowane frazy
a żywot podły zaciska krtań.
Duszność!
Duszność kończy eskapadę wzlotów!
Zamyka wenę na cztery spusty...
I śpi
- wiersiarz niedoskonały...