Parweniusze
Pani Danuta, dawniej sprzedawczyni w kiosku ‘Ruch’, obecnie właścicielka sieci salonów fryzjersko – kosmetycznych ‘Danuta’s Beauty Emporium’ (wcześniej: ‘Strzyżenie i Manicure u Danusi’), z dumą prezentowała swój nowy samochód. Nie był to byle jaki samochód – różowy Rolls-Royce, którego lakier błyszczał tak intensywnie, że oślepiał przechodniów na kilometr. ‘Mąż, ten od żwiru, kupił’ - wyjaśniła, poprawiając perukę, która wyglądała jak mapa wysp karaibskich po huraganie.
Jej mąż, pan Czesław, właściciel firmy ‘Czesław-Trans’ (specjalizującej się w transporcie żwiru), siedział w jacuzzi, które zajmowało połowę ich nowego, sześciopokojowego mieszkania. Z jacuzzi wystawała tylko jego głowa... i szyja ozdobiona złotym łańcuszkiem grubym jak węgorz. W wolnych chwilach (pomiędzy kąpielami) z dumą pokazywał znajomym zdjęcia swojego nowego jachtu, którego nazwa – ‘Żwirowy Król’ – była niezwykle oryginalna.
Ich córka, Helena (z tą, z Troi, nie miała nic wspólnego), uczennica szkoły średniej, nosiła sukienkę od projektanta, którego nazwiska nikt nie potrafił wymówić, a buty na platformie, które kosztowały więcej niż roczne utrzymanie przeciętnej rodziny, były tak wysokie, że poruszała się w nich z gracją żyrafy na lodzie. Helenka (tak pieszczotliwie nazywana przez rodziców), mimo że nie wiedziała, co to jest ‘Hamlet’, chwaliła się znajomością ‘najlepszego szampana’ – tego, który miał najdroższą etykietę.
Wieczorem, rodzina zasiadła do kolacji. Na stole królowały ostrygi (których pan Czesław nie tknął, bo ‘za śliskie’), trufle (które pani Danuta zjadła łyżeczką do zupy) i szampan (który Helenka wlała do kubka po jogurcie). Rozmowa toczyła się wokół cen nieruchomości na Malcie, nowych modeli samolotów prywatnych i ‘inwestycji w akcje na giełdach’, których pan Czesław nie rozumiał, ale zainwestował ‘na wszelki wypadek’.
.
Cała ta scena była groteskowa, ale jednocześnie smutna. Bogactwo, zdobyte szybko i bez wysiłku, nie przyniosło im szczęścia, tylko pustkę i bezsensowne przechwalanie się. Ich próby naśladowania bogatych, pozbawione subtelności i gustu, były żenujące i smutne. Bo prawdziwy luksus to nie cena, ale styl, a tego nuworyszom rażąco brakowało. A może nie wiedzieli jak się tego używa? Albo po prostu nie mieli czasu się nauczyć - bo trzeba było pilnować żwiru.
~ Pióro Amora ~
© XX.IV.MM