Jaskółka...
na jednym skrzydle, bo drugie złamane,
bezdomnym ptakiem jestem gdzieś na niebie,
ptakiem co zgubił drogę swą nad ranem.
Nad oceanem bezkresnym jak wieczność
jaskółczym skrzydłom brakuje już siły.
Na brzegu nie stój, mój lot stracił lekkość,
na brzegu nie stój, nie czekaj mnie, miły.
Nadciąga północ, gdzieś hen widzę zorzę,
ocean płynie sennie, falując jak koc...
na fali ciało na chwilę położę...
jaka ciepła woda... jaka ciemna noc...
...
Dryfuje rankiem jaskółka na wodzie,
dryfuje lekko, a dusza jak śnieg
dotknęła zorzy gdzieś tam na zachodzie...
Jutro ciało ocean wyrzuci na brzeg.