Ona z końca swojego świata
Trudno tam cokolwiek dostrzec.
Nie łatwo też się stamtąd wyrwać.
Z braku miłości, nawet już łzy w Tobie
wyschły. Teraz tylko przemijasz.
Próbowałaś ratować się pochwytując
miłość do mnie, więc jedną dłoń
wyciągałaś ku gwiazdom, a drugą
trzymając nóż odcinałaś poranek,
żeby noc nie przestała istnieć.
Nauczyłaś się krwawić życiem pudrowanym
kłamstwami. Ja zamieniłem miłość
na przyjaźń, a Ty zaprosiłaś noc do sypialni.
Marni z Was kochankowie. Nadal się dziwię
i wylewam łzy ciche prosząc w modlitwie
dla Ciebie o odrobinę młodego wina, które
z czasem wyklaruje odważną decyzję życia
w Prawdzie.