Primabalerina
Zwiewną jak motyl, liść zasuszony na wietrze
oczarowany piruetami, obracał
w powietrzu, łapiąc ciało bezwładne, bezpiecznie
w ramionach silnych tulił ją ufnie, pospiesznie
stawiając zręcznie za każdym razem odczuwał
jej ciało lekkie, liść zasuszony na wietrze.
Efemeryczność chwili doświadczał niezmiennie
tonąc w rozpaczy, gdyż los okrutnie ukarał
dając mu złapać ciało bezwładne bezpiecznie,
choć posiąść nigdy dane nie było. Niewieście
struny miłości na pięciolini przeplatał
skrzydłem motyla, wyschniętym jak liść na wietrze.
W objęciach tulił fantazjując w snach tajemnie,
w obłokach krocząc kochał, rozpaczał, ubóstwiał
w nadziei, trzymał ciało bezwładne, bezpiecznie,
o szczęściu marząc tańczył „Jezioro łabędzie“,
skrycie rozważał finał, w powietrzu okręcał
jak motyl zwiewną, liść zasuszony na wietrze,
zjednany wiecznie z ciałem bezwładnym, bezpiecznie.