Raz kiedyś
Uciekając od ciepłych słonecznych rąk
Wystarczyło zrobić jeden krok więcej
By tonąć w objęciach przyjaciółki
Co zimne składa pocałunki
Raz kiedyś usłyszałem dziewczę
Śpiewającą jak niebiański ptak
Minął rok czy nawet dwa
By zostało bezśpiewne samotne pióro
Milczące w smutnej tonacji c-dur
Raz kiedyś przyśnił mi się ojciec
Oszczędny w słowach jak święty Józef
Nie nauczył mnie życia ani miłości do drewna
Jednak z biegiem lat,
Nauczyłem się mówić: tak, tak; nie, nie
Teraz skórę mam jak kameleon
Co opala się na gorącym kamieniu
Pośród strzelistych szczytów gór, gdzie
Brak lodowatych tafli wód
Smutnych ptasich nut oraz
Bezsensownych fantasmagorii snów