Cykl jesienny
I na tamtym spacerze
Pomyślałam mgliście,
że jesteś tą co mnie wybierze
Chodząc na kolejne spacery
Jak żołnierze w szyku
Nie chciałaś podrzucać liści
Karałaś mnie ciszą swojego krzyku
Uderzałaś krzyczącą ciszą
Niemymi pocałunkami
Słowami co w głowie ciągle mi wiszą
Nieżywymi marionetkami
Chodząc po mieście rozświetlonym
Splamionym truskawkową krwią Twego imienia
Wreszcie z uśmiechem rozanielonym
Nie chcę spotkać Twojego cienia
