Ostatnia zima
Których wtedy nie znałam,
A jak na ironię
Każda była o nas.
Wtedy tego nie wiedzieliśmy,
że z największego bólu
Powstają najpiękniejsze teksty.
Mogliśmy do nich tańczyć,
Tam w śniegu, na moście,
we wrocławskich szarych uliczkach,
Przy kamieniczkach,
W ciemności, na mrozie.
Czułeś bicie mego serca,
Kiedy trzymałeś mnie w ramionach,
A twe usta poruszyły się we mgle
Wypowiadając kocham cię.
Pytałeś czy rozumiem,
A mi łzy płynęły szybciej niż Odra.
Nie wiedziałam co powiedzieć,
Nie rozumiałam,
Zrozumiałam to później,
Kiedy śnieg stopniał.
Miłości nie można odpuścić,
A ja się tak pomyliłam
Wybierając to co znane.
Pozostały mi sny o tobie
W których pokazujujesz mi co mogło być moje,
W których tule waszego syna jak swego,
A ty obejmujesz nas oboje.
Dzisiaj chciałabym ciebie nienawidzić.
Wszystko, byleby nie kochać.
Sami sobie to zrobiliśmy,
A teraz udajemy szczęśliwych,
Że niby ta codzienność, ta rzeczywistość,
W której się budzimy,
Jest tym czego chcemy.
Teraz jestem pani w pięknych ubraniach,
Wypoczęta, piękna, zrelaksowana.
W letnim ogrodzie pielęgnuje hortensje.
A ty pan poważny w mundurze,
Wysoki, wysportowany, skupiony na zadaniach.
Chcę ci coś powiedzieć,
Ale ty udajesz, że nie słyszysz.
Tłumisz to w sobie
Jak prawdziwy twardziel.
Wystrzelasz jednak więcej naboi niż inni,
Aby zagłuszyć to czego nie chcesz sobie przypomnieć.
A ja chciałam tylko powiedzieć, że przepraszam
I dowiedzieć się czy mi wybaczyłeś?
Tak to jest, kiedy każdy dba o siebie,
Zamiast oddać się uczuciu.
I może nie byłoby z tego wielkich projektów,
Podróży, klejnotów ani pieniędzy,
Nie byłoby ogrodu ani hortensji,
Ale byłoby życie stworzone z nas samych,
A tak na prawdę nie liczy się nic więcej.
Dzisiaj to co się zdarzyło, to co mam,
Nie daje mi spełnienia, odczuwam ciągły brak.
Niby wszystko jest, ale to wszystko nie tak.
Zachowałeś swoja dumę,
Przecież pana takiego jak ty
Nie będzie wodzić za nos młoda dziewczyna,
Ani takiej dziewczyny jak ja,
Nie będzie towarzyszył taki brzydal-
Zdrowy rozsądek jak nic,
Chwała mu za dzisiaj.
Jesteś mężem, jej kochaniem,
Czy znalazłeś to czego szukałeś?
Ja jestem żoną nie byle kogo,
Ale myślami jestem wciąż z tobą.
Dla niego nie jestem tą jedyną,
wyczekaną, wymarzoną,
zupełnie inaczej niż będąc z tobą,
To ja powinnam być twoją żoną.
Możesz triumfować,
Zemsta dokonana,
jeśli kiedykolwiek chciałeś, bym cierpiała.
Mimo wszystko
Czekam na ciebie,
Choć wiem że nic z tego nie będzie.
Ale czy tak powinno być? Czy to jest ta droga?
Miłość musi być spełniona
I każdy powinien być z tym
Kogo kocha.
Lepiej nienawidzić,
Niż kochać i nie móc tej miłości celebrować.
Z tęsknotą czekam na wiosnę,
By pielęgnować me kwiaty.
Nie chcę patrzeć na śniegowe płatki bez ciebie.
Przyjdź,
Ale nie we śnie jak kiedyś .
Przyjdź i zabierz mnie do siebie,
Do zimowego ogrodu ,
Lodowej krainy z dziewiątego roku.
Nie pytaj czy chcę,
Czy tak można,
Czy chcemy sobie to znów zrobić.
Weź mnie i chodźmy
Jak wtedy daleko,
Przejdźmy kilometry,
tak niewiele nas dzieli
Od właściwej ścieżki.