Samotność Niepokalana
od tej w tłumie różni się ciszą
Stanisław Gołąb
bezdomna kobieta
z martwym bochenkiem chleba
w ramionach
krzykiem ukrytym
strudzona
wsiadła do tramwaju
jej obecność
oznajmił cień nieustępliwy
zachrypniętym głosem
wyciszając wszystkie spojrzenia
do szeptów
rzucanych ukradkiem
w podartej sukni
na boso
jawiła się jako pielgrzym
który
nie boi się piekła
ani nieba
bo odbył już ową drogę
od płomienia
do popiołów swej duszy
mając już tylko
przed sobą
niczym niepokalaną
samotność
i w tej samotności
była tak dosłowna i szczera
że odważyłem się
by spojrzeć jej w twarz
tak zniszczoną
że na jednym już tylko zawiasie
by spojrzeć w jej oczy
ani otwarte ani zamknięte
dwa jeziora
pełne śniętych łez
niemogących już sprostać
nawet rozpaczy
pomiędzy nami
nie padło żadne słowo
tylko cisza
a nie bez znaczenia
ta cisza
bo ani jej wymówić
ani pominąć milczeniem
jedynie wysłuchać
nieledwie przez chwilę
byliśmy
jak dwa zwierciadła
powtarzające w nieskończoność
swoją samotność
niezdolne
aby pocieszyć się
nawzajem