OBCE NIEBO
ruszył żołnierz do boju z pepeszą.
Długo patrzył na niebo ojczyste,
pytał wiatru: - Dokąd chmury śpieszą?
Krzyż Chrystusa wiszący na piersi,
jeszcze ciepły od matczynej dłoni...
Pod powieką wciąż miał jej uśmiech,
zanim w boju jasną głowę skłonił.
Zaszumiały mu obce wiatry,
to październik był, albo wrzesień...
Ktoś z plecaka wygrzebał garść słomy,
a ktoś inny podniósł pepeszę.
Obce niebo płakało deszczem ...
A może to były łzy matki?
Pochowali żołnierza pod drzewem,
potem znowu ruszyli do walki.