W winnicy ogromnej...
przechadzał się co dzień
człowiek zawsze młody.
Nie przeszkadzał robotnikom
najętym z ulicy za denara
dziennego potu morze słone.
Od czasu do czasu
przy wolnej winorośli obrywał kiść
z gronami słodkimi i zajadał.
Nikt go tu nie znał.
Nikt nie pytał, co on tu robi.
Nikt nic nie wiedział o nim.
Gdy przychodził wieczór,
Pan winnicy i jemu płacił
denara bez umowy.
Dziwił się ów człowiek młody
i nadal każdego dnia chodził
po winnicy wolności.
Uśmiechał się Pan w mądrości,
bo nikt nie przypuszczał, że darmo dawał
wszystkim każdego dnia przykład
niepojętej miłości.