Prestidigitator

Tańczą po sceny klepkach świateł muśnięcia
Od pierwszych dźwięków z krtani estrady księcia
Akompaniuje mi tłumów oklask!
Przybieram pozy, z mikrofonem wiruję
Anielskim głosem swą audiencję czaruję.
W każdej piosenki nucie z mych ust płynącej
Emocji bukiet wplatam – to poemat, nie koncert!
Wcielam się w rolę niczym kamele-e-e-eon!
Jestem aktorem – scena to mój Ode-e-eon!
Majowym kwieciem wdzięczny riff mnie okrywa.
Melodii konstrukt ciepły bas wydobywa.
W tej lorda tarabanich membran solówce
Marsza grające - wierne Królowej hufce.
A pośród planet wokół Słońca krążących
Ja jestem pierwszym paziem - żar spijającym.
Lecz – życie moje jak iluzjonisty trik
Magiczna flara, która zgaśnie w mig!
Wróg mój ukryty policzył me dni
Gdym jeszcze o pląsach wśród obłoków śnił.
Na skrzydłach Ikara pod samo sklepienie
Niebieskie się wzniosłem, lecz nagle – trafienie!
Ginę jak gromem rażona forteca
- pożar ją kąsa, trawi, zeszkieleca!
Przez jedną iskrę destrukcja zaczęta
Toczy me trzewia – męka niepojęta!
Ciało me słabnie, mór mnie we śnie zmaga.
Sława, fortuna – już nic nie pomaga!
W popiół się obraca ludzka ma powłoka,
Z dymem ulatuję, by śpiewać w obłokach.
Akustyczną łuną frunę nad płomieniem
Wszelką przestrzeń – Eter – swym wypełniam pieniem.
W tysiącach melodii, w płytowych zestawach
Jak Feniks z popiołu – odrodzę się dla Was.