OCEAN
codziennością, smutkiem, żalem,
wtedy czujesz, że utknąłeś.
Tkwisz w bezruchu sztywno, trwale.
Chociaż masz intencje dobre,
zamysł dobry oraz myśli,
wciąż ulegasz złym pokusom,
bo ulegasz tym, co przyszli.
Spójrz, jak trawa śmiało wzrasta,
jak wydają owoc drzewa.
Trwają sobie w zaufaniu,
że marazmu nie potrzeba.
Patrz, jak ptactwo sobie radzi.
Zbiera pokarm, nie odkłada.
Ufa Sile, Mocy sprawczej,
Obfitości, tak się składa.
Jesteś więźniem własnych pragnień.
Są marnością tego świata.
Słuchasz tego, który ciebie
złem ze sobą chce zeswatać.
Chociaż mógłbyś mieć pustynię,
w dłoni tylko ziarno piasku.
Masz ten ogrom tuż przed sobą,
ale szukasz po omacku.
Z jednej kropli spijasz życie,
co przez palce ci przecieka.
Nie dostrzegasz oceanu,
ani tego kto w nim czeka.
A On czeka nieustannie,
niestrudzenie ciągle woła:
- Otwórz serce, abym ciebie
mógł do życia dziś powołać!