Trzy gołąbki
Trzy gołąbki
~~~~~~~~~~
Pierwszego pamiętam z moich lat młodzieńczych.
Zaatakowany przez jastrzębia i uratowany przez starszą siostrę.
Długo musiał się kurować.
Jedzonko przyjmował tylko z dłoni złożonej na kształt dziubka.
potem wdzięczył się niezmiernie
Najbardziej przy dużym lusterku:
- Uuu, uuu , grruu-chuu ...
Siadywał na ramieniu ...
Co roku znikał na kilka dni;
Często przyprowadzając sobie ładną panienkę.
Razu pewnego też tak samo zniknął i już nie wrócił.
Drugiego spotkałem jadąc do pracy (ostatniej przed emeryturą)
Potrącony ( zapewne ) przez samochód
nieporadnie tarzał się po asfalcie.
Mogłem tylko przez całą noc trzymać go w kartonie
Potem karmiliśmy go z wnuczką.
O dziwo, po kilku dniach rozpoczął
' naukę latania '.
Ostatecznie daliśmy mu wolny wybór.
Długo jeszcze siedział na dachu domku wnuczki nim odleciał
Ten trzeci, spotkany wczoraj, zdziwił mnie, choć nie od razu.
Zauważyłem kątem oka jak przyleciał
Lot był tuż przy ziemi
Po dwóch godzinach okazało się, że nadal tkwi w tym samym miejscu, pod dużym kamieniem tuż przy ruchliwej jezdni.
Dał się podejść na odległość jednego metra
Miał na nóżkach dwie obrączki
Zagadałem :
- Uuu, uuu, grruu-chuu.
Tylko łypnął okiem, i zaczął niby dziubać trawkę
Zadzwoniłem do wnuczki o jakiś okruch chleba i karton.
' Na jednej nodze ' przybiegła z kartonem bez jedzonka
Tym samym nie miałem wyboru ...
Zniżywszy się przybliżyłem się do 20 cm. i gdy już, już miałem go capnąć
Zauważyłem że tylko pokręcił przecząco głową
Wzbił się tuż przed łapskami
Odleciał swym niskim lotem
Cóż , musi sam sobie poradzić...
*