Mój gnój
planetę toczę po orbicie skrycie
i żadna ze mnie szycha panteonu
zwali mnie Chepri* gdzieś w dawnym Egipcie
że zwolennikiem jestem ludzkiej mierzwy
zarzut pancernym odpieram odwłokiem
zwijam go w kulę i bez chwili przerwy
wraz z innym śmieciem w nieczystości topię
w zbroję odziany w granat połyskliwy
piękny i kształtny jak ozdobna brosza
brzydoty cudem dziwem co nad dziwy
wkład w dobro świata z ekskrementów wnoszę
i tylko jedno pragnienie mnie męczy
tak bardzo chciałbym odżyć w ludzkiej skórze
dłonie zatopić w splugawionej tęczy
w błocku sumienia nurzać jak najdłużej
dla ogrodników prawdą oczywistą
gdzie plon chcesz zebrać tam nawóz rozrzucisz
szczęście wyrosłe na urągowisku
z zdrowym rozsądkiem i czuciem się kłóci
mój gnój serdeczny ta planeta moja
gdzie wieczne smutki zarazy i wojny
dla mnie to norma jako żem żuk gnojak
a ty co powiesz? poeto nieskromny?