Myśli jak niechciane szczeniaki
tak jak porzuconych w lesie szczeniąt.
Nad niechcianym problemem nikt nie szlocha,
bo cały doszczętnie przemókł.
I mokną tak myśli, jak śmieci, wyrzucane.
Mokną w smutku, lecz nie od deszczu.
Od cudzych łez zdawkowo rzucanych,
jak wychudzonemu kotu resztki.
I chodzą tak myśli czarno-ponure
aż wiatr je rozwieje na strzępy doszczętnie
i tylko marzą, by znowu w chmurę
złączyć się w umyśle pięknym promiennie.
by czerpać siłę i znów się cieszyć,
by znów mieć czyjąś uwagę.
Lecz muszą się z porzuceniem mierzyć,
śmierć swoją biorąc pod rozwagę.
zawsze warto zaryzykować
zwłaszcza tu