Mistrz bez Małgorzaty powita nieodgadnione świty VIII (haibun)
Pod krzewem nieprzetartej zajęczej gruszki leży szmaciana lalka w wyblakłej sukience. Dziewczynka, może już kobieta pozostawiając, porzuciła zabawki i wstążki. Zaczepiony o kolec warkoczyk rozpuścił kosy. Guzikowe oczy, wciąż szeroko otwarte utraciły blask.
Tylko sierpowate listki szumiały, wiatr strącał je o zmierzchu, a czerwone pestki wydziobywały wiecznie głodne szpaki. Jakaś rozerwana cząstka z szarości, zagubiła drogę do domu. Nie odnalazła nigdy, pewnie wcale jej nie szukała… Ani tamtej wiosny, ani tamtego lata. W jesieni już tęskniła za przedwiośniem, a zimą sypała popiołem pod chodzenie.
Małgorzata tamtego roku żegnała kilkaset dat wpisanych w życie: narodziny, miłość, samotność i śmierć, dat uciekających w zapomnienie. Witała już po raz kolejny dwunastomiesięczny cykl przemijania. Po nim przychodziły białe dłonie z bukietami mimozy. Może jeszcze raz odnajdą i przytulą lalkę do snu; może jeszcze raz pokocha i zatańczy na godach. Jeszcze raz zapłacze nad ostańcem i zamknie wieko szkatułki ze skarbami. Powyrywa ciernie ze swoich róż, płatki rozsieje pomiędzy burzą a tęczą. Wiatr ucichnie, a sepia znowu pokruszy kolejną zmarszczkę na fotografii wspomnień.
Małgorzata bez Mistrza otworzy drzwi z bierwion i wyruszy w mistykę życia... chwilę po północy.
sylwestrowy szał
iluzja szumi w głowach
noc postanowień